Bohtyn Opublikowano 23 Stycznia 2016 Opublikowano 23 Stycznia 2016 Tu daję 100% gwarancję że nie. Pszczoły są do pewnego stopnia przewidywalne. Jak to kobity. Starucha koniecznie zechce zaciukać konkurencję. To nie to samo co córka. Taaaak !!! - ja z pszczołami jestem już ponad pół wieku i doszedłem do wniosku, że jak z pszczołami jest coś na 100% pewne, to z praktyki można od razu przyjąć, że właśnie tu wystąpi niespodziewany błąd w tej pewności. - Tak jak z kobitami. W opisywanym przypadku jak będzie nastrój rojowy pszczół to nie tylko ucieknie stara matka, a jak nastrój rojowy nie minął to i młoda po wypuszczeniu z klatki też da dyla. Hej !!!. Cytuj
manio Opublikowano 23 Stycznia 2016 Opublikowano 23 Stycznia 2016 Taaaak !!! - ja z pszczołami jestem już ponad pół wieku i doszedłem do wniosku, że jak z pszczołami jest coś na 100% pewne, to z praktyki można od razu przyjąć, że właśnie tu wystąpi niespodziewany błąd w tej pewności. - Tak jak z kobitami. W opisywanym przypadku jak będzie nastrój rojowy pszczół to nie tylko ucieknie stara matka, a jak nastrój rojowy nie minął to i młoda po wypuszczeniu z klatki też da dyla. Hej !!!. z taką praktyką z pewnością takiej klatki nie potrzebujesz . Nie strasz młodych bo czasem nie mogą znaleźć matki , a to zawsze jakiś tam sposób . Na tej zasadzie nic nie jest potrzebne , każdy gadżet wydumany i szkodliwy . Krytyka potrzebna, ale musi do czegoś prowadzić . Cytuj
Bohtyn Opublikowano 23 Stycznia 2016 Opublikowano 23 Stycznia 2016 z taką praktyką z pewnością takiej klatki nie potrzebujesz . Nie strasz młodych bo czasem nie mogą znaleźć matki , a to zawsze jakiś tam sposób . Na tej zasadzie nic nie jest potrzebne , każdy gadżet wydumany i szkodliwy . Krytyka potrzebna, ale musi do czegoś prowadzić . Nie straszę, tylko w odpowiedzi , żeby nie powtarzać to Jerzy pisze wszystko - prawie. Najlepsza to jest własna hodowla we własnej pasiece na własne potrzeby, wtedy wszystko mamy pod ręką i wtedy, kiedy jest nam tp potrzebne. Ale do wszystkiego trzeba mieć 'własnego nosa', aby możliwie najtrafniej ocenić sytuację. Człowiek nie jest nieomylny, a świat zwierząt jak dalece nie byłby poznany, to dla człowieka jest wciąż tajemniczy i o tym trzeba pamiętać. Drobne niepowodzenia nie powinny nas zrażać, czasami nawet są potrzebne, abyśmy zapamiętali czego nie należy robić. W internetowym śmietniku jest mnóstwo rad i każdemu wszystko dobrze wychodzi. Biorą nawet po 150 kg miodu z jednego ula w amatorskiej ogrodowej pasiece, a do zazimowania idą u takich rodziny o masie nawet ...8 kg!!! Wielu to czyta i dochodzi do wniosku, że skoro u nich też tak nie ma, tzn., to oni coś robią źle, itd. Nie ma też jednej metody poddawania matek, czy to NU, czy Un. Można jednak uznać, że któraś z tego miliona metod jest tą, która dla nas jest najlepsza. Klateczki, czy kołpaki, to naprawdę dobry i bezpieczny sprzęt. Mimo to nawet najlepszemu i doświadczonemu pszczelarzowi mogą nie pomóc, a innym razem jak wypuści matkę na wylotek, albo od razu na ramki, to matka zostaje przyjęta natychmiast. Te wszystkie doświadczenia są bardzo cenne, tylko nie należy się napinać i zaraz wylewać krokodyle łzy, jak coś nie wyjdzie - nie wyszło tym razem, to wyjdzie następnym, ale wyjdzie i radocha pełna, jest czym na forum się pochwalić i mamy tytuł Pszczelarza Roku! Podróżujące matki męczą się, często ciasto jest zbyt twarde i potrafi zaschnąć, ale jakim innym sposobem mają do nas dotrzeć? Trzeba pamiętać, że one powinny trafić od razu do odkładu, czy do rodziny, a w ulu też nie mogą być zbyt długo więzione, bo do czego potem taka matka, gdy sami ją niemalże dobijamy? Najczęściej jest dobrze zrobić dziurkę w cieście, a nawet część jego usunąć, by ułatwić pszczołom wypuszczenie matki, tylko ten 'nos' trzeba mieć - nie wiem, dłuższy czy krótszy, ale niewątpliwie trzeba kierować się wyobraźnią. Dobrze jest, zanim poddamy matkę, położyć klateczkę na górę ramek, by nie tylko pszczoły zorientowały się w sytuacji, ale my też, i przez chwilę poobserwować ich reakcję. Wszystkie czynności przy ulu wykonujemy bez pośpiechu i ostrożnie, aby nie prowokować pszczół do ataku, bo wtedy i wobec królowej stają się mniej przyjazne. Nie oceniajmy jednak samych metod poddawania matek, bo one wszystkie są dobre, a bardziej nasz sposób podejścia do tych czynności, który to najczęściej decyduje o szansach i powodzeniu. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.