Skocz do zawartości
Forum Pszczelarskie - Pasieka "Banicja"

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
11 godzin temu, Tadek11 napisał(a):

 Na moim pierwszym miodobraniu u znajomego starszego  pszczelarza , pszczoły  tak pokąsały psa gospodarza , że pies nie przeżył  a pół wioski siedziało w domach nie opuszczając ich do wieczora !

 

Niech zgadnę - druga połowa lat 70tych?

 

Opublikowano (edytowane)

Pierwsze miodobrania które widziałem z bliska, w wykonaniu mamy i dziadka wyglądały tak  jak moje teraz , z grubsza. Podobny typ ula, nie operowanie korpusami. Dziadek uprzedzał sąsiadów by zamknęli psy, konie , kury jak się udało.  Zdarzało się że i na drugi dzień gryzły. Dopatruję się tu  braku selekcji na łagodność i tworzenie sie dziwnych mieszańców. Jeśli sobie dobrze przypominam, pszczoły kolorem przypominały obecne krainki.   Raz sąsiad dziadka kupił pszczoły, które były w porównaniu do dziadkowych dłuższe i ciemniejsze. Sąsiad nie miał ręki do pszczół, szybko dał sobie spokój. Ale wystarczyło by zrobił "przegląd" a ja chodziłem potem z buźką jak po botoksie... To tak w latach wczesnych 80-tych.

  W czasie mojego miodobrania w zeszłym roku syn spał w hamaku paręnaście metrów od ula... 

Edytowane przez gajowy
  • Lubię 1
Opublikowano

Ciekawe, z jednej strony nie ma różnic, z drugiej może diabeł tkwi w szczegółach.
Mi babcia opowiada czasem o jej ojczymie (pradziadka zabili w Mauthausen-Gusen) który trzymał pszczoły po wojnie.
Nie pamięta nic by pszczoły były nadmiernie agresywne, jedno z jej wspomnień to że pomagała podkarmiać pszczoły jako mała dziewczynka.

Opublikowano (edytowane)
11 godzin temu, MAQ napisał(a):

Z perspektywy czasu i obecnego stanu Twojej wiedzy, ile procentowo przypisałbyś do samych pszczół a ile do tego w jaki sposób odbywało się miodobranie?

przy ulach korpusowych nawet największe szatany mi niegroźne. Krytyczny moment to zdjęcie miodni i założenie przegonek. Robię to rano i trwa sekundę. Wieczorem , lub następnego dnia  zabieram miodnie i od razu zabieram przegonki i stawiam korpusy z pustymi ramkami.

A jak to wyglądało w warszawiakach ? Przegonek nie było , kraty plastikowe niskiej jakości . Pionowe stalowe mało skuteczne bo zawsze matka znalazła przejście na z natury rzeczy krzywej ścianie wysokiego warszawiaka  i  matka zaczerwiła w całym ulu. Pionowych więc nie stosowaliśmy.

Nawet jeśli była miodnia nadstawkowa , to trzeba było ją zdjąć i omieść pszczoły z ramek. Pszczoły słabo trzymały się ramek i po wyjęciu ramki spływały i zrywały się w powietrze . Szybko więc praca była w kłębie rozwścieczonych pszczół. Moje nie gryzły tylko korzystały  z żądeł i boleśnie żądliły bez litości.

Cierpienia na tym nie koniec , bo po zabraniu i ogarnięciu miodni , trzeba było zajrzeć do głównej części ula : z jednej strony było gniazdo i czerw , a dalej o d wylotka była miodnia , czyli 3-5 ramek bez czerwiu . Te też trzeba było omieść z pszczół ( z tych niewielu , które nie zerwały się w powietrze)  i zabrać do pracowni. W miejsce zabranych od razu dawaliśmy susz , bo drugie podejście to już masochizm . Tak więc już po  pierwszym ulu nie przyjmowaliśmy gości :) 

Jak pierwszy raz miałem matki hodowlane i pszczoły po nich to byłem wystraszony ,że jakieś chore . Patrzyły na mnie po zdjęciu powałki , ale nie zrywały się do lotu i nie spływały do gniazda w wyjętej ramki - co dziś jest standardem.

Nie boję się pszczół i żądlenie traktuję jako cudowną terapię  , ale ponieważ pasieka stoi w ogrodzie obok domu i odwiedzają nas dzieci i dorośli o nieznanej wrażliwości na jad , nie mogę pozwolić sobie na pszczoły , które żądlą przy zbliżeniu do ula , stanięciu na trasie przelotu , czy z zupełnie nieznanych powodów , jako że za agresję odpowiada kilka genów i kilka różnych zachowań.

Opisywałem nasze pszczoły i ich niepohamowaną agresję wiele razy , a były to linie lokalne od dziesiątek lat , bez domieszek i selekcji. Eliminowano tylko rodziny leniwe , nie zbierające miodu. Agresja nie była w tym kontekście traktowana jako wada.  Pożytki i pogoda były przewidywalne. zdarzało się w lipcu przerwać miodobranie bo spadł ulewny deszcz i wznowić je za godzinę bo wyszła tęcza i słońce.  Dziś to bez znaczenia. Miodobranie mogę robić w każdych warunkach i z każdymi pszczołami pod warunkiem ,że są w ulach korpusowych 1/2 Dadant.

Edytowane przez manio
  • Lubię 2
Opublikowano

Kiedyś to były czasy :) 
Podpytam babcię jeszcze o te przygody z pszczołami, może okaże się że w rejonie Radomska od zawsze były łagodne pszczoły ;)

p.s. Moja przygoda z Astą na razie się nie rozpoczeła. Pomimo złożonego zamówienia na 5xNU szanowny hodowca z Kocierzowych nie raczył zrealizować zamówienia.

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1
Opublikowano
1 godzinę temu, MAQ napisał(a):

Kiedyś to były czasy :) 
Podpytam babcię jeszcze o te przygody z pszczołami, może okaże się że w rejonie Radomska od zawsze były łagodne pszczoły ;)

czasy są zawsze fajne , szczególnie jak człowiek młody i zdrowy :)  To nie było takie straszne i były pożytki przy których można było pracować z pszczołami w białym fartuchu nałożonym na lekkie ubranie , a u dr Wandy Ostrowskiej widziałem dziewczyny pracujące w bikini i kapeluszach. Dokuczliwe było to nietrzymanie się pszczół ramki , a to już tylko mały krok do agresji. Najgorsze były ule bliźniaki , ze wspólną ścianą . Nie wiem kto chciał oszczędzić parę deseczek , ale pobudzenie jednego ula wzywało na pomoc sąsiadki :) 

Co roku był pożytek z mniszka lekarskiego i osobno z rzepaku , lipa była co roku i to w dużych ilościach . Teraz tylko rzepak jest pewny , choć tez zdarza się że deszcz go obije i przerwie pożytek. Pszczoły nie leciały na rzepak , póki kwitły mniszki. Dziś nawet nie widać takich przejść .  Nie pamiętam już nawet kiedy wirowałem w miarę czysty mniszek. A mówią ,że klimat się ociepla. Ja tego wiosną nie widzę. Ogrodnicy byli w terminach jak zapisane w kalendarzu , a dziś wszystko może się zdarzyć. Mróz przychodzi jak wszystko kwitnie :(

Pszczoły były wszędzie podobne , bo nie mieliśmy dostępu do zachodnich pasiek i pszczół . Nawet Wanda Ostrowska hodowała lokalną pszczołę i na niej prowadziła selekcję . Jak przyjechały krainki z zachodu , to nikt już nie chciał znać lokalnych pszczół , dużo trudniejszych w obsłudze i o połowę mniej wydajnych.

 

  • Lubię 1
Opublikowano

Z opowieści mamy z dzieciństwa, z wczesnych lat 60tych, były pszczoły po sąsiedzku. Tylko podczas miodobrania sąsiad mówił, żeby nikt nie podchodził do odbywającej się roboty. Poza tym czasem sąsiedztwo było niegroźne i dzieciaki mogły chodzić do woli i się przyglądać pracy na wylotkach.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.