Skocz do zawartości
Forum Pszczelarskie - Pasieka "Banicja"

Kwas mlekowy a waroza...


Paweł

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

Dziś mój mentor w rozmowie o dalszych działaniach w tym sezonie stwierdził, że tak jak w zeszłym roku będzie stosował kwas mlekowy jako główne leczenie przeciwko warozie. W zeszłym roku stosował natrysk, później kontrolnie dymił apiwarolem - po apiwarolu brak osypu warozy. Stosowaliście tą metodę w swoich pasiekach?

Pozdrawiam Pawel

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Paweł napisał(a):

Stosowaliście tą metodę w swoich pasiekach?

Metoda ma sens tylko jeśli nie ma czerwiu. Szczególnie ,że badacze chorób pszczół sygnalizują skracanie czasu  żerowania warrozy na pszczole. Nigdy nie robie takiego zabiegu w rodzinach : dużo roboty , efekt żaden bo warroza pod zasklepem jeśli się nie sprowokuje okresu bezczerwiowego. Do tego musi być ciepło bo oprysk mokry i może być niebezpieczny jak się przesadzi. To doskonała metoda do oczyszczenia pszczół przeznaczonych do odkładów i tak to stosuję , wzorem filmiku o gospodarce rotacyjnej ( choć tam nie mówią jaki akaracyd stosują) .

Opisywałem kiedyś jak zbieram młodą pszczołę z miodni do odkładów po rzepaku - wtedy spryskuję pszczoły w rojnicy. Czyli podobnie jak ta chuda Niemka z wspomnianego filmiku .

Mentor to jakiś geniusz chyba , albo ślepy bo nie ma takiej sytuacji że brak osypu po apiwarolu. Osyp może być co najwyżej mały , tak żeby nie było warto stosować dalszego trucia.  Trucie kwasem po to żeby potem przywalić apiwarolem to ilustracja powiedzenia :  hebluj synku hebluj , ja potem przyjdę i wyrównam siekierką . To taka ciesielska historia sprzed 2000 lat .

Nie ma takiego zabiegu wykonanego teraz ,żeby nie było warrozy jesienią. Ja przynajmniej nie znam takiego mentora , który by tak twierdził i mnie jeszcze do tego przekonał , bo ja to taki raczej Tomasz jestem i każdą metodę znam od strony praktycznej. Kwas mlekowy też. W rodzinie , na ramkach oceniam podobnie jak sypanie cukrem pudrem. W 10 punktowej skali , daję 1 punkt skuteczności.

Ale skoro są tacy co niczym nie leczą i też nie mają osypu ? To może ja się jednak mylę ?

Edytowane przez manio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Manio za wyczerpującą odpowiedź. Kwestia dymienia apiwarolu - to tylko dla sprawdzenia ewentualnego osypu warozy po pryskaniu kwasem mlekowym

Metody nie testowałem - stad moje pytanie o Wasze doświadczenia akurat z tą metodą. Jutro ostatnie podbieranie miodu (niestety duzo gryki wokół, ale nie nektaruje), syrop i trzeba myśleć o leczeniu... Następnym razem będę za 3 tygodnie i muszę miec juz ustalony tryb leczenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.07.2023 o 19:40, Paweł napisał(a):

W zeszłym roku stosował natrysk, później kontrolnie dymił apiwarolem - po apiwarolu brak osypu warozy

Albo trzeba spytać takiego mentora co nie widzi osypu kiedy był ostatnio na kontroli wzroku u okulisty  lub dymek z apiwarolu wyleciał szparami i dziurami w ulu i pszczoły go skrzydełkami szybko wy wentylowały z objętości ula i zabieg był po prostu nie skuteczny.  

Kwas mlekowy stosowałem wyłącznie do małych odkładów  ale nie jestem w stanie ocenić jaką ma skuteczność , być może jakąś ma  , ale na pewno poprawia samopoczucie pszczelarza  , że spełnił swój obowiązek względem pszczół ☺️ . Nie wyobrażam sobie zastosować ta metodę opryskiwania rozpylaczem ramka po ramce  na dużych rodzinach obsiadających  40 ramek moich ulach x 25 uli co daje 1000 ramek . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  Stosuję taki oprysk w odkładach i słabych rodzinach. Zwłaszcza tam gdzie nie ma czerwiu. Aby miał sens u rodzin z czerwiem warto go powtórzyć po dwóch tygodniach ze względu na czerw zasklepiony. Zawsze po takim zabiegu jest jakiś osyp na dennicy. Dziś łączyłem pszczoły zabrane bardzo silnej rodzinie z miodni z odkładem. Aby wyrównać zapachy też i jedne i drugie prysnąłem kwasem zamiast czymś zapachowym. W rodzinach bardzo silnych, gdzie pszczoła wysypuje się z ula po otwarciu taki zabieg jest trudny do wykonania i chyba mija się z celem albo wymaga dużego samozaparcia. 

  Ogólnie- moim zdaniem jeśli można gdzieś pasożytowi zaszkodzić, to czemu nie? Mam rodzinę z jeszcze nieunasienioną matką- dosyć silna ale jeszcze da radę ramki  przekładać nie gniotąc pszczół. Czemu nie dobić pasożyta skoro nie ma czerwiu?

  No i na decyzję wpływa jeszcze wielkość pasieki. Ja mam cztery odkłady i dwie słabsze rodziny. Mocnych nie pryskam, jak wspomniałem. W większej pasiece chyba by mi się nie chciało...

 I jeszcze sprawa czysto techniczna- w sklepach pszczelarskich kwas można kupić (nie wiem czy aktualnie też) w małych pojemnikach z dyfuzorem.  Problem polega na tym, że po opryskaniu dwóch ramek tworzy się w pojemniku podciśnienie uniemożliwiające dalszą pracę. Trzeba odkręcić i zakręcić pojemnik by dalej pryskać. Lepiej używać zwykłego ręcznego małego opryskiwacza. Najlepiej by był cały z tworzywa. Kiedyś miałem taki z mosiezną końcówką i mocno śniedziała od kwasu, trzeba było często czyścić.

  • Lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.