To kwestia odpowiedniej organizacji, jedna miejscówka, jeden dzień, zostaje jeszcze czas na marketing chociaż z tym ostatnio nie najlepiej, zawsze miodu mi brakowało a od dwóch lat mi zostaje. Wcześniej miałem więcej pszczół ale to powodowało że zbiory były mniejsze. Teren jest ubogi w pożytek dlatego nie mogę trzymać więcej w jednym miejscu a więcej miejscówek nie ogarnę. Pamiętam jak zaczynałem na początku lat osiemdziesiątych to na jednym pasie zysku można było trzymać po czterdzieści czy nawet pięćdziesiąt pni ale rozwój rolnictwa zrobił swoje. Jak mi się nie chce albo przyjdzie mi do głowy że za ciężko to sobię myślę o znajomym który ma podobnej wielkości pasiekę a liczy sobie prawie 90 lat i nie narzeka, pszczoły ma zadbane a jego można spotkać regularnie na wszystkich targowiskach w okolicy no i cały czas coś dokupuje sprzęt i unowocześnia swoją pasiekę, do niedawna był prezesem miejscowego koła. Można?!
A co do pomagania to żona mi pomaga w marketingu, przy pszczołach nie może bo jest uczulona na jad. Tylko na jakoś na kasę uczulenia niema