Jump to content
Forum Pszczelarskie - Pasieka "Banicja"

Hobbystyczne pszczelarstwo bez chemii


Recommended Posts

W dniu 16.04.2023 o 08:49, Tadek11 napisał(a):

w następnych pokoleniach w związku z przepszczelaniem środowiska i była by to tylko walka z wiatrakami bo sąsiad za płota ma swoje pszczółk

Tu nawet nie chodzi o sąsiada , sama natura uczyniła w sezonie z trutni niestrudzonych wędrowców , przyjmowanych tak samo chętnie do każdego ula , Odległość nie ma znaczenia .  Na szczęście ta sama natura urywa mu interes jak w końcu spełni swoje posłannictwo , nie ma więc czego zazdrościć  Panowie :) .

Oczywiście zaraz przeczytamy różne teorie o samoselekcji trutni przez bajkowe linie mateczne , ale szkoda czasu na takie popierdółki.

Żadna to dla mnie nowość . Taki sposób hodowli znam od 50 lat. Tak hodowali  pszczoły leśni dzidkowie , osieracali dobrą rodzinę i tak pozyskiwali matki. A było to w czasach przedwarrozowaych. Ja byli cwańsi to usuwali mateczniki  zasklepione po 2 dniach i zostawiali tylko te niezasklepione. Wiedzieli dlaczego to robią , choć często nie tylko pisanie , ale i czytanie nie było ich mocną stroną. Nie robili też z tego wielkiego hallo i chętnie opowiadali o swoich obserwacjach.

W innych ulach wymieniali matki na te dobre ratunkowe pozyskane z wybranych rodzin. O heterozji nie czytali i raczej było trudno , ale to inny temat ....

Dziś każdy może odgrywać mesjasza zastodolnego i to bez żadnej logiki ,warsztatu naukowego czy nawet zwykłego chłopskiego rozumu.  Pozostaje tylko wierzyć w rozsądek forumowiczów  i chłodną ocenę wypocin oszołoma.

To taka forma gospodarki rotacyjnej dla ubogich , nic oryginalnego . Mnie nie rusza nawet do śmiechu.

 

p.s.

mam nowe prawe oko i mogę postawić laptopa nawet na stopach i pięknie się czyta białe litery na czarnym tle. Dzięki za piękną robotę !

Edited by manio
Link to comment
Share on other sites

O rzekomo błądzących po całej Polsce trutniach. 

 

Badania w latach 1994 1997 (C.Kruk, Skowronek)
Z obserwowanych 2254 znakowanych trutni w wieku 21-28 dni poza ulami macierzystymi znaleziono 210 trutni (9,3%), ale tylko 6 z nich (0,3%) zaleciało do rodzin znajdujących się na innym, o około 100 metrów oddalonym pasieczysku. Na innych dalszych niż 100 m pasieczyskach znakowanych trutni nie stwierdzono. Skutecznie przed błądzeniem bronią wysokie naturalne osłony z drzew. Na pasieczysku B znajdującym się tylko około 30 m od skraju pasieczyska A, ale znajdującym się za szpalerem z drzew wysokości około 3-5 m (rys.I) nie stwierdzono błądzących trutni. W praktyce rzadko się zdarza, aby sąsiednie pasieki znajdowały się w oddaleniu mniejszym niż 150-200 od siebie, można więc twierdzić, że trutnie NIE BŁĄDZĄ między pasiekami.
Link to comment
Share on other sites

W dniu 16.04.2023 o 07:14, Krzychu napisał(a):

 

A próbowałeś skontaktować się w tej sprawie z Wilde? 

Twierdził całkiem niedawno, że w Europie nie ma nikt takich pszczół. 

 

 

Myślę, że profesor długo jeszcze takich pszczół ("odpornych na varroa") nie będzie miał, skoro uwziął się na trutnie z uniwersyteckiej pasieki ;) 

 

czas:  2:40

 

 

 

 

 

 

 

  • Lubię 1
Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, manio napisał(a):

Tu nawet nie chodzi o sąsiada , sama natura uczyniła w sezonie z trutni niestrudzonych wędrowców , przyjmowanych tak samo chętnie do każdego ula , Odległość nie ma znaczenia .  Na szczęście ta sama natura urywa mu interes jak w końcu spełni swoje posłannictwo , nie ma więc czego zazdrościć  Panowie :) .

Oczywiście zaraz przeczytamy różne teorie o samoselekcji trutni przez bajkowe linie mateczne , ale szkoda czasu na takie popierdółki.

Żadna to dla mnie nowość . Taki sposób hodowli znam od 50 lat. Tak hodowali  pszczoły leśni dzidkowie , osieracali dobrą rodzinę i tak pozyskiwali matki. A było to w czasach przedwarrozowaych. Ja byli cwańsi to usuwali mateczniki  zasklepione po 2 dniach i zostawiali tylko te niezasklepione. 

Do tego jeszcze w odpowiednim momencie zerwać wszystkie mateczniki oprócz jednego i nie mamy rójki. Można też wtedy zrobić odkład z takiej rodziny i mamy rezerwową matkę . Najcenniejsze jest to , że mamy w pewnym momencie okres bez czerwiu krytego co jest bezcenne przy walce z warrozą.

  • Lubię 1
Link to comment
Share on other sites

7 godzin temu, lech napisał(a):

Do tego jeszcze w odpowiednim momencie zerwać wszystkie mateczniki oprócz jednego i nie mamy rójki. Można też wtedy zrobić odkład z takiej rodziny i mamy rezerwową matkę . Najcenniejsze jest to , że mamy w pewnym momencie okres bez czerwiu krytego co jest bezcenne przy walce z warrozą.

Jeśli rodzina nie jest na skraju nastroju rojowego to nie ma ryzyka rójki. Wielokrotnie tak się bawiłem i nadmiarowe mateczniki zawsze były zgryzione. Zostawienie jednego to ryzyko porażki jeśli matecznik obumrze . Do rodziny w nastroju rojowym bezpiecznie poddać po prostu matkę , najlepiej UN.Osierocenie rodziny to miesiąc przerwy w czerwieniu i niemal tyle przerwy w rozwoju warrozy. Ale to zawsze wybór pomiędzy pszczołami i miodem.   Podobnie robię odkłady "na Liebiga"  - bez żadnego zabiegu rozwiną się w silną rodzinę i bez żadnej chemii przezimują bez pudła. Latem będą juz walczyły o przeżycie , chyba że przerwę cykl warrozy - jak to pięknie opisuje Tadeusz.

Tam tez rozwinie się kilka mateczników , ale nigdy nie zabieram nadmiarowych - zawsze  pszczoły wybiorą najlepszą i nigdy nie kończy się to rójką - to mit , który wielokrotni obalałem.

Nie ma w tym żadnego czaru czy specjalnych pszczół , albo cudownych umiejetności wyjątkowego pszczelarza.  Taka jest natura pszczół i warrozy. Nie czary , tylko wiedza. Ja wybieram trucie bo nie dręczę pszczół  i nie udaję świętoszka.

Jedną z metod wymiany matek jest właśnie poddanie matki NU przed rzepakiem . Wtedy jest przerwa w czerwieniu i odsunięcie ryzyka rójki.  Ale trzeba mieć matkę. Prościej po prostu zabrać starą. Ot i cała tajemnica nieleczenia pszczół i miedzykontynentalnego sukcesu.

Link to comment
Share on other sites

W dniu 17.04.2023 o 21:19, michal79 napisał(a):

W praktyce rzadko się zdarza, aby sąsiednie pasieki znajdowały się w oddaleniu mniejszym niż 150-200 od siebie, można więc twierdzić, że trutnie NIE BŁĄDZĄ między pasiekami.

  Może miedzy pasiekami i nie błądzą ale to chyba nie chroni przed unasienieniem Twojej starannie wyselekcjonowanej matki pszczelej lokalnej przez Buckwasta i to jeszcze z genami "saharyjskimi" . To chyba wynika (jak bredzę to mnie poprawcie ) z tego, że matki lecą się unasienić na bibę w Miejsce Gromadzenia się Trutni...  

  • Lubię 1
Link to comment
Share on other sites

39 minut temu, gajowy napisał(a):

Może miedzy pasiekami i nie błądzą

one nie błądzą , lecą w poszukiwaniu samic wiedzione tajemniczym zewem trutowiska. Gdyby nie to cudowne zjawisko szybko nastąpi zdegenerowanie rodzin z powodu chowu wsobnego - co widać przy inseminacji pszczół igłą . Na szczęście natura  ma swoje sposoby żeby to utrudnić i dobrze ,że tak jest .  Nawet unasiennianie małą ilością trutni prowadzi do degeneracji rodziny i dużej śmiertelności czerwiu , ale przecież nikt nie zabrania wierzyć w swoje bajdurzenia. Każdy , kto ma choć odrobinę doświadczenia , wiec że to duby smalone .   Miałem 3 km od siebie pasiekę ok. 10 uli z pszczoła augustowską.  Nie mogłem niczego unasienniać u siebie bo te dzikusy odległe genetycznie od moich szlachetnych , herbowych bukfastów , zmonopolizowały rynek kopulacyjny w okolicy. Wychodziły same szatany. Widać było wyraźnie ,że matki preferują obcych im genetycznie dupenszturchenów. Mam nadzieję ,że moje popsuły matki augustowskie i też dały piekielne rodziny potomne :)   Wyszło na dobre bo zacząłem unasienniać w mieście i zainspirowało mnie to do hodowli naprzemiennej na dwie pasieki. To ułatwia wiele spraw . Kolega w końcu zrezygnował i dostał ode mnie matki na wymianę z gwarancją podowojenia zbiorów i likwidacji agresji. Słowa dotrzymałem ja i moje matki.

Czytałem kiedyś o eksperymentalnym umieszczeniu ulików weselnych w okolicy miejscowości Hel na wiadomej nazwy połwyspie. Celem było sprawdzenie czy można tam zrobić trutowisko. Większość matek się unasienniła , w procencie podobnym jak na lądzie. Trutnie jakimś swoim instynktem wykryły obecność matek i przyleciały z lądu urwać sobie pisiorka.   Oczywiście wcześniej sprawdzono ,że nie ma tam żadnych pasiek czy tym bardziej dzikich pszczół. To bardzo ubogi , w zasadzie pustynny teren pożytkowy , więc  pszczoły nie mają tam żadnych szans przeżycia . A mimo to lądowe  trutnie znalazły tam  matki. Mnie to fascynuje :) , a nie brednie o czystej linii matecznej.  Pszczoły są niezwykle rozwiązłe ze swojej natury i owa rozwiązłość pozwala im przetrwać miliony lat . Dopiero obecność człowieka i jego głupie teorie niesienia "krużganka oświaty"  sprawiły im zagrożenie totalnego zniszczenia.

No i żeby nie było ,że nie wiem o czym piszę to od 30 lat ostatnie 10-14 dni sierpnia  jestem na półwyspie Hel w wiosce Chałupy nad Zatoką Pucką . Zawsze w tej samej kwaterze . Zdążyłem  objeździć rowerem zdeptać i opłynąć na desce  cały półwysep wzdłuż i wszerz niezliczoną ilość razy.

Moich pszczół nie podejrzewam o fałszywą skromność i wierność szlachetnym trutniom wybranym do kopulacji.  Są rozwiązłe do granic możliwości i chwała im za to , bo tak je Pan Bóg stworzył.  Ale może są i pszczoły o bardziej prawicowych poglądach ?   :) :) :)

Edited by manio
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, gajowy napisał(a):

  Może miedzy pasiekami i nie błądzą ale to chyba nie chroni przed unasienieniem Twojej starannie wyselekcjonowanej matki pszczelej lokalnej przez Buckwasta i to jeszcze z genami "saharyjskimi" . To chyba wynika (jak bredzę to mnie poprawcie ) z tego, że matki lecą się unasienić na bibę w Miejsce Gromadzenia się Trutni...  

 

Prawda. Nic nie chroni. I dlatego co roku patrzę, co się dzieje. 

Z moich obserwacji: Przeżywalność jakoś się dalej dziedziczy po kądzieli.

Ale jeszcze będę patrzył, bo populacja tych pszczół, jedynie matrylinearnie odrębna, bardzo długo bezchemiczna nie jest, zaledwie dziesiątą zimę.

Oczywiście myślę o jakiejś strefie dominacji trutni, już się zresztą parę innych osób ze mną zbiera. Ale proza życia to wszystko lekko przeciąga...

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, michal79 napisał(a):

Prawda. Nic nie chroni. I dlatego co roku patrzę, co się dzieje. 

Z moich obserwacji: Przeżywalność jakoś się dalej dziedziczy po kądzieli.

Ale jeszcze będę patrzył, bo populacja tych pszczół, jedynie matrylinearnie odrębna, bardzo długo bezchemiczna nie jest, zaledwie dziesiątą zimę.

Oczywiście myślę o jakiejś strefie dominacji trutni, już się zresztą parę innych osób ze mną zbiera. Ale proza życia to wszystko lekko przeciąga...

   Dominacja własnych trutni- może to i jakaś droga. Ale ciężka do realizacji. Dogadać się z pszczelarzami lokalnymi- życzę Ci powodzenia.  To również ciężki temat ale chyba bardziej realny.  Na dodatek nie każdego pszczelarza w okolicy uda CI się poznać. A powstają jak grzyby po deszczu. Jak ja zaczynałem z pszczołami na swoim odludziu to 1,5 km dalej we wsi był jakiś pszczelarz. Teraz mam dwóch za płotem, kolejnych trzech 500 m dalej. A ilu jest takich o których nie wiem?  Z tymi zza płotu chciałem się dogadać co do np. spójnego terminu trucia warrozy- z jednym w ogóle się ciężko gada, drugi powiedział "czemu nie" i na tym koniec. Chciałem podzielić się (za darmo) nasionami miododajnych roślin- nie było chęci.

  Teraz sam staram się o matki dla siebie po własnych sprawdzonych pszczołach ale w początkach mojego pszczelarstwa raczej byś mnie do tego nie namówił. Więc i pewnie początkujący pszczelarze w Twojej okolicy będą szli w kupne matki. Dochodzą jeszcze "starzy pszczelarze" którzy mają własne matki ale bez selekcji. Kupiłem od takiego kiedyś dwie rodziny. Tragedia. Jedna szykowała się na drzewo jak rodzina przekroczyła liczebność czterech ramek pszczoły, druga atakowała i żądliła wszystko co się ruszało... 

  Niemniej bez trudów to hobby by było nudne....

  • Lubię 1
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
Dzisiejszy przegląd. Najsilniejsza z bezchemicznych odbudowała już 4 półramki z taflą woskową i zapełniła nakropem z jakichś leśnych, białokwitnących drzew. Druga nie ruszyła. Jutro trzecia i czwarta dostaną półnadstawki, bo nad ramkami mają coś takiego, jak na drugiej fotce...
Sorry za ostrość, telefon jest głupi.
AflYnl8.png
seapNHY.png
 
Są też rodziny słabsze. W podejściu bezchemicznym jest inaczej niż w McDonaldzie, gdzie każdy kotlet waży dokładnie 250g i jeśli któryś odstaje, trzeba wyrównywać.
Edited by michal79
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, irkor napisał(a):

Kiedy opublikujesz pracę doktorską o swoich pszczołach ?

Takie osiągnięcie nie powinno przejść niezauważone w środowisku naukowym.

 

Bardziej bym chciał, aby zwykli ludzie mieli pszczoły bez chemii, a naukowcy jak chcą, to mogą się do mnie zgłosić, wystąpiwszy wcześniej o stosowny grant do swoich wodopojów... tzn. jednostek finansujących. Na razie żodyn się nie zgłosił, choć paru "ze świecznika" wie.

Zainteresowanie tym tematem jest... szczerze mówiąc... żenująco niskie. Na styczniowej konferencji w "Pszczelej" jeden z wykładowców UP w Lublinie opowiadał o najnowszych tematach, jakimi zajmuje się pszczelnictwo. Jego wiedza w tym temacie była na poziomie "w Niemczech próbują wyhodować pszczoły varroa-tolerancyjne". Jak podszedłem po wykładzie i go spytałem, czy na lubelską pasiekę Uniwerek może też sprowadził takie pszczoły, to się uśmiechnął tylko i powiedział "nieee".

Ja sam mam już pewną ilość tekstów napisanych, jeszcze trzeba zredagować... może za jakiś czas się coś wyda, żeby normalni ludzie poczytali. Na razie nie chcę robić z siebie Bartiego z bloga "pantruten", który w 2015-2016, na początku swojej drogi, wypuszczał teksty o pszczołach bez chemii niczym karabin, a w sumie na przeżywające pszczoły średnio mu się to przełożyło. Tzn. "Wolne Pszczoły", podkreślam to z szacunkiem, położyli niezłe podwaliny teoretyczne pod powrót normalności do polskiego pszczelarstwa, ale w naszej praktyce i klimacie propagowany przez nich model ekspansji z testem "Bonda"... no niezbyt się chyba sprawdził. Polega to na zaprzestaniu zabiegów i dzieleniu wszystkiego co się da i jak się da - moim zdaniem nie daje on czasu, nawet potencjalnie tolerancyjnym pszczołom, żeby wskoczyły w tryb zajmowania się warrozą. 

To są oczywiście moje wstępne przemyślenia, niepoparte długotrwałym doświadczeniem. Mam jednak porównanie w zimowlach mojej populacji, oraz populacjach ostatnich dwóch "wolnopszczelców", którzy cośtam piszą. 

Edited by michal79
Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

W Stanach jest już produkt pozwalający wyłapać te "2 rodziny na 100", które jest sens prowadzić bez chemii, a dla których to prowadzenie będzie się działo bez zagrożenia dla ich przeżycia.

To jest chyba faza testów produktu w wybranych pasiekach.

 PS. 6ta minuta ciekawy sposób podejścia do BHP i rzadki na tym forum wgląd do czyjejś pracy przy pszczołach. :P

Jak tam, PZP i polscy naukowcy pszczelniczy? Śpimy? Kiedy będzie w PL?

 

 

 

Wynik na innym filmie:

Nq44ckf.png

Edited by michal79
Link to comment
Share on other sites

W dniu 8.08.2023 o 17:56, michal79 napisał(a):

PS. 6ta minuta ciekawy sposób podejścia do BHP i rzadki na tym forum wgląd do czyjejś pracy przy pszczołach. :P

tak sie pracuje przy pszczołach na potrzeby filmu :) 

  • Haha 1
Link to comment
Share on other sites

Tak w ogóle, żeby było prościej załapać, o co tu chodzi: film pokazuje rozpylanie "feromonu niezdrowego czerwiu" na części plastra i obserwacji tegoż 2 godziny później. Pszczoły, które odsklepiły dużo poczwarek, czyli wrażliwe na ten feromon, powinny dawać radę bez zabiegów na warrozę.

Link to comment
Share on other sites

W dniu 8.08.2023 o 17:56, michal79 napisał(a):

Jak tam, PZP i polscy naukowcy pszczelniczy? Śpimy? Kiedy będzie w PL?

Jak to ? Ostatnio zgłosił się do naszego Stowarzyszenia Piotr Nowotnik , i zamieścił ogłoszenie że  szuka chętnych pszczelarzy do współpracy przy pracy badawczej  i pracy doktorskiej , nad jakimś nowym preparatem osłonowym dla pszczół przed rozwojem zgnilca? 

Bez komentarza ,  więcej informacji nie mam .  😁

 

Link to comment
Share on other sites

2 minuty temu, Tadek11 napisał(a):

Jak to ? Ostatnio zgłosił się do naszego Stowarzyszenia Piotr Nowotnik , i zamieścił ogłoszenie że  szuka chętnych pszczelarzy do współpracy przy pracy badawczej  i pracy doktorskiej , nad jakimś nowym preparatem osłonowym dla pszczół przed rozwojem zgnilca? 

Bez komentarza ,  więcej informacji nie mam .  😁

 

 

Problem zgnilca jest odwrotnością zagadnienia kwantowej superpozycji stanów.

Ta druga istnieje tak długo, jak nie próbujemy jej obserwować. 

Ze zgnilcem odwrotnie: problem właściwie istnieje tak dlugo, jak się z nim coś probuje robić. 

A już profilaktyka... 

a jeszcze żeby była obowiązkowa..

normalnie dom można za tą kasę wybudować.

Link to comment
Share on other sites

Ta historia zaczyna się w 2001 roku

Dokładnie w lipcu. Warroza jest w Finlandii już piąty rok, a Juhani Lunden, zawodowy pszczelarz i hodowca, dochodzi w jej truciu do jednego zabiegu rocznie. Dzieli swoją pasiekę na dwie części:

grupa 1 ok. 150 rodzin, właśnie z tym jednym zabiegiem, który co roku będzie odbywał się z coraz mniejszą ilością kwasu. Pierwszy raz to 38ml kwasu szczawiowego na rodzinę. W ciągu 10 lat Juhani planuje zmniejszyć tę ilość do zera.

grupa 2 ok. 70 sześcioramkowych “nukleusów” (ramka 448 x 140mm - Langstroth obniżony).

Drugiej grupie Juhani przestaje truć warrozę całkowicie i od razu. Jest to klasyczny tzw. test Bonda z pełnym zastosowaniem modelu ekspansji: straty zimowe uzupełnia dzieląc te nukleusy jak się da. Jedyna późniejsza modyfikacja, to powiększenie uli do 12 ramek Mini-plus, bo na sześciu obniżonych langach w Finlandii mają problemy z zimowlą. 

...

W lipcu 2005 grupa “testu Bonda” jest na niemal całkowitym wykończeniu. Tzn. z 70 rodzin zostają dwa mini-plusy, które mają jakąś szansę przezimować. Juhani z tych dwóch tworzy kilka odkładów - daje im zabieg antywarrozowy, oraz przenosi je do populacji “normalnej”. Ta póki co ma się dobrze, dawka kwasu spada do 18ml. 

W roku 2006 okazuje się, że ostatnie dwa “Bondy” jednak nie wykorzystały szansy na przeżycie. Grupa w której zastosowano odstawienie zabiegów i dzielenie “jak się da” przestaje istnieć.

Grupa “150 chemizowanych” otrzymuje w tym roku zabieg 13ml kwasu na rodzinę. Zimę 2006/ 2007 przetrwa ok. 80% z nich. 

Mimo optymistycznej statystyki, w maju 2007 widać już poważne objawy. Przed niektórymi ulami pełzają setki pszczół ze zdeformowanymi skrzydłami. Z drugiej strony zdarzają się “małe cuda”. Rodziny, w których Juhani obserwuje po kilka sztuk warrozy na pszczole, stają się nerwowe, niezbyt przyjemne do pracy ale… po paru tygodniach warroza przestaje być widoczna, a rodzina wraca do spokoju i rozwija się. Wygląda też, że rodziny wyciągnięte z “grupy Bonda” są w dobrej kondycji i Juhani używa ich jako dawców trutni.

Jednak w lipcu pada jedno z pasieczysk, w całości. Ogółem w lecie 2007 osypuje się Juhaniemu 33% rodzin z grupy “kwasowej”, a w zasadzie już teraz “mini-kwasowej”.

Wiosną 2008 roku nie ma już 40% z pszczół puszczonych w 2007 do zimowli. W tym wszystkich czystych krainek. (Juhani ma na pasiece mieszankę z primorskimi). O krainkach jeszcze we wrześniu 2007 pisał “Some Carnica -hives are doing well, they certainly are tough bees! “  O ironio. 

W czerwcu 2008 straty wśród owych “150” wynoszą 70%. Każda rodzina zostaje podzielona według siły korpusów, które zajmuje. Trzykorpusowe - na trzy “nukleusy”, czterokorpusowe - na cztery… każdy korpus dostaje matecznik na wygryzieniu od “najlepszych repro”. 

 

Listopad 2008 to ostatni zabieg antywarrozowy. 3ml kwasu na rodzinę.

 

Na wiosnę 2009 żyje 75% rodzin.

 

Na wiosnę 2010 żyje 80%. 

 

Ale na wiosnę 2011… żyje tylko 30%.

 

Rok później straty wynoszą 10%. W lecie 2012 rodziny są w dobrej kondycji, spokojne (we wcześniejszych latach agresja rosła na początku lipca, nie dało się niemal pracować). Warrozę można jednak bez trudu znaleźć w czerwiu trutowym. 

 

wiosna 2013: żyje 63% rodzin. W lecie zdeformowane skrzydła widać tylko w kilku rodzinach.

 

Juhani notuje: Przez wiele lat byłem zmuszony do wytwarzania maksymalnej ilości nuców, desperacko próbując utrzymać liczbę uli. Teraz wydaje się, że nadszedł czas, aby to zmienić. Przez te wszystkie lata zdałem sobie sprawę, że robienie 1 nucu z tego ula i 3 nuców z następnego to ogromny błąd w moich wynikach. Ale musiałem. W lecie 2013 roku jeden nuc został wykonany z każdej rodziny, jeśli była wystarczająco duża. To będzie sprzyjać mniejszym ulom, które są wystarczająco duże, aby wykonać nuc. Z drugiej strony to dodatkowy test na większych rodzinach, ponieważ tracą one, w stosunku do mniejszych, mniej roztoczy (przez podziały). Myślę, że ta zmiana sprawi, że mój system hodowlany będzie bardziej precyzyjny.

 

wiosna 2014: przeżywa 83%. 

 

Źródło: https://resistantbees.com/blog/?page_id=1128

 

wiosna 2015: straty po raz ostatni przekraczają 50%. Osypuje się około 60% rodzin. 

Populacja spada do rekordowego poziomu 10 rodzin. Juhani wierny nowej zasadzie nie zwiększa znacząco liczby pszczół. 

 

Wiosną 2016 straty są poniżej 20%, rodzin jest około 12.

Wiosną 2017 po raz pierwszy wszystkie zazimowane rodziny latają. 100%, z 22. 

Wiosna 2018: straty 40% rodzin. 

Wiosną 2019: straty 20%

Wiosna 2020: znowu wszystkie przezimowały.

Wiosna 2021: tylko co 10ta nie przezimowała.

Tracę z oczu (a Juhani też chyba nie ma tych danych już, a przynajmniej nie znalazł jak się kontaktowaliśmy) informację o liczbie rodzin w pasiece w latach 2018 - 2021. Przypomnę okres ten zaczął się 22 rodzinami. Skoro zimą w tych latach spadało poniżej 50%, a silniejsze miały szansę się “jednorazowo” rozmnożyć, możemy się spodziewać że przybywało. 

Ta historia zaczęła się w 2001 roku. Rodzin było 150. 

Historia moich informacji kończy się w roku 2022. Na wiosnę straty wynoszą 20%, a populacja to około 100 rodzin. 

Historia Juhaniego i jego pszczół oczywiście trwa nadal. 

0ClNFxd.png

Edited by michal79
Link to comment
Share on other sites

W ogóle Skandynawia to inna bajka , jeżeli chodzi o pszczelarstwo i nawet pewnie jeszcze trudniejsza jest do zrozumienia wszystkich aspektów. Kwasy działają obosiecznie i wydłużone okresy  bez pożytkowe wpływają na takie statystyki.  A jak by stosował sporadycznie dymek nasz w połączeniu z gospodarką dwurodzinną ? Ale nikt z nas nie sprawdzi ? 🙂

Link to comment
Share on other sites

17 godzin temu, Turqs napisał(a):

smutna historia... 

 

Jeszcze można dodać kontekst, że w Polsce zgodnie z ankietą COLOSS straty wśród wspomaganych chemicznie pszczół-psitek-brojlerów, wynoszą około 15 - 20 %, w zależności od roku. 

W USA w niektórych stanach rzeźnicy tracą 50% i nazywają to normą. 

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, michal79 napisał(a):

W USA w niektórych stanach rzeźnicy tracą 50% i nazywają to normą. 

Tylko w części powód strat nie jest taki jak u nas. W USA są pszczelarze którzy wolą kupić pakiet na wiosnę niż leczyć i zimować rodziny. Powodem strat nei jest leczeni tylko ekonomia  

Link to comment
Share on other sites

Teraz, Turqs napisał(a):

 Powodem strat nei jest leczeni tylko ekonomia  

 

50% strat z powodu odstawienia trucia warrozy = smutne

50% strat z powodu ekonomii = cóż... ekonomia. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.